Zagubione cywilizacje czyli wielki szok datowania! – ebook

Wspaniała lektura dla wszystkich którzy uwielbiają historię i jej tajemniczą stronę

Kolejna książka Jonathana Gray'a

Tym razem o datowaniu artefaktów z przeszłości i o wątpliwościach jakie krążą wokół niektórych metod datowania. Oczywiście także i skutki jakie z tego powodu ponosimy w ocenie naszej historii.

Dodatkowo są odniesienia do ważnych dokumentów jakie dotrwały do naszych czasów. Potraktowanie Biblii jako dokumentu historycznego oraz porównania z zapiskami z innych kronik.

W treści oprócz merytorycznych odwołań przemykają także komentarze do wątków środowiskowych rodem z kół badawczo-naukowych.

Nie ma mowy o kosmitach. Jest przytaczanie argumentów i faktów publikowanych przez innych badaczy.

Na pewno dla niektórych pojawią się kontrowersje. Tym niemniej sam uważam, że krytyczne spojrzenie na badania naukowe też jest potrzebne.

Co do samego sposobu wydania w języku polskim ... znowu widać zaniedbania korektorskie. Czy to nazewnictwo nazw własnych bez odpowiedników polskich, czy też po prostu głupie i niepotrzebne literówki, które najnormalniej w świecie drażnią.

Książka z rodzaju, które lubię: niekoniecznie wiarygodna we wszystkich aspektach, ale podważająca zastaną wiedzę i podnosząca argumenty, które wprawiają naukowców w zakłopotanie - nie tylko i nie zawsze z powodu swojej naiwności czy oderwania od rzeczywistości. Kiedy jednak stawia się tak kontrowersyjne tezy, jak w tej książce, trzeba zadbać przynajmniej o to, by zostały właściwie podane, tj. aby przynajmniej swoją formą budziły zaufanie. Zadaniu temu nie sprostał autor, którego wywodom brakuje jasnej struktury; nadużywanie wykrzykników powoduje, że czytelnik ma poczucie, iż nie obcuje z argumentacją, tylko z próbą przekrzyczenia wątpiących. Jeszcze gorszą robotę wykonali tłumacz i redaktor (o ile w ogóle istniał). Ten pierwszy walczy z zawiłościami polskiej gramatyki i ortografii z nie mniejszym zaangażowaniem, niż autor książki z tezami naukowców głównego nurtu. Błędy gramatyczne i ortograficzne, często także rzeczowe, świadczące o zupełniej ignorancji tłumacza, pojawiają się na każdej stronie i byłoby to nawet zabawne, gdyby nie było tak denerwujące. Podsumowując: lektura ciekawa, z półki z Danikenem czy ZIllmerem, ale fatalnie przygotowana do publikacji. Nic dziwnego, że nazwiska tłumacza nie udało mi się znaleźć - na jego miejscu też wstydziłbym się je podać.